Aby zachęcić dziecko do posiłku, dbaj o odpowiednią ilość ruchu każdego dnia. Wyjdźcie na plac zabaw, na spacer, na hulajnogę. Niech nie zniechęci cię niska temperatura czy przelotny deszcz. Bycie na świeżym powietrzu i aktywność fizyczna to samo zdrowie, które przekłada się na apetyt malucha. Mat. prasowe.Pytanie nadesłane do redakcji Moje 14-miesięczne dziecko, karmione od 6. miesiąca życia metodą BLW, nie chce jeść mięsa, jaj ani ryb. Jest karmione piersią. Z podanych mu pokarmów wybiera i wyrzuca każdy, nawet niewielki kawałek mięsa czy ryby. Zup nie chce jeść wcale, więc nie mam możliwości podać mięso w innej formie. Zielonych warzyw też je niewiele. Dziecko nie ma anemii (potwierdzone w badaniu krwi), ale niepokoi mnie ta niechęć i nie wiem, jak mogę zachęcić dziecko do tych pokarmów. Odpowiedziała dr med. Anna Rybak Klinika Gastroenterologii Centrum Zdrowia Dziecka, Warszawa Niezależnie od metody karmienia, około 1/3 niemowląt i małych dzieci odmawia jedzenia niektórych pokarmów. Mieści się to w granicach normy tak długo, jak nie dotyczy to coraz szerszej grupy podstawowych, pełnowartościowych posiłków. Warto pamiętać, że to rodzic decyduje o tym, co dziecko będzie jadło oraz kiedy i jak podać jedzenie. Dziecko natomiast podejmuje decyzję, czy będzie jadło i jak dużo zje. Aby zachęcić lub nauczyć dziecko spożywania określonych pokarmów należy przede wszystkim zadbać o neutralną, spokojną, atmosferę podczas karmienia. Dziecko będzie unikać sytuacji, które są dla niego (lub kojarzą mu się) nieprzyjemnie. Nie pytamy dziecka "co zje", w zamian za to zaproponujmy mu do wyboru dwa różne (ale pełnowartościowe) posiłki. Dziecko poczuje, że ma możliwość wyboru i że to ono "decyduje", a my będziemy mieć pewność, że otrzymało odpowiednie pożywienie. Dziecko może nie mieć ochoty na daną potrawę ? ma do tego prawo, ale nie oznacza to, że trzeba przyszykować alternatywny posiłek. Niektóre dzieci powoli i stopniowo uczą się akceptacji nowych produktów. Niepewność i niechęć do próbowania i jedzenia nowych posiłków jest najsilniej wyrażona między 2. a 5. rokiem życia, a dotyczy właśnie najczęściej warzyw, owoców i mięsa. Warto pamiętać, że taka odmowa jedzenia nie jest trwała, a częste podawanie dziecku określonego pokarmu (10-15 razy!) powoduje stopniową akceptację produktu. Udowodniono również, że dzieci chętniej próbują nowych pokarmów, jeśli rodzic lub opiekun ma to samo na talerzu1. Piśmiennictwo: Addessi E., Galloway Visalberghi E., Birch Specific social influences on the acceptance of novel foods in 2-5-year-old children. Appetite 2005; 45 (3): 264-271 3. Pamiętaj, że obcy mogą być dla dziecka rzadko widywani dziadkowie. Grzecznie, ale stanowczo wytłumacz im, że malec teraz najbezpieczniej czuje się z tobą. Nie przekonuj go: "Przecież to twoja babcia", "Nie bój się, to dziadek". Dziecko tego nie rozumie i zmuszone do kontaktu jest jeszcze bardziej przerażone.
Być może w życiu twojego dziecka nadszedł właśnie moment, gdy zaczyna ono wyrażać swoje zdanie także w kwestii posiłków, kręci nosem na warzywa, nabiał, a może odmawia spożywania mięsa. Czy niechęć do mięsa to powód do zmartwień? Czy dziecko może się prawidłowo rozwijać na diecie wegetariańskiej? W naszym społeczeństwie króluje przekonanie o nadrzędnej wartości diety mięsnej. Głęboko zakorzenione w tradycji i kulturze przyzwyczajenia kulinarne podpowiadają, że mięso to niezbędny składnik zdrowej diety, także zdrowej diety dziecka. Wielu dietetyków przekonuje, że mięso jest najlepszym źródłem cennego białka, żelaza, witamin z grupy B. Badania naukowe pokazują, że tego typu opinie zaliczyć należy raczej do stereotypów niż do obiektywnych twierdzeń. W 2003 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Dietetyków – niezależna, niewegetariańska państwowa instytucja stwierdza, że prawidłowo skomponowana dieta wegetariańska jest odpowiednia dla człowieka na każdym etapie rozwoju, włączając w to okres niemowlęctwa, dojrzewania i ciąży. Podobną opinię wyraża brytyjski NHS (odpowiednik polskiego NFZ) i Canadian Paediatric Society (CPS). Do tych oficjalnych wypowiedzi dołącza się również Polski Instytut Żywności i Żywienia, który wskazuje na korzyści stosowania prawidłowo zbilansowanych diet wegetariańskich przy zapobieganiu i leczeniu wielu chorób, takich jak otyłość, cukrzyca, osteoporoza, nadciśnienie tętnicze czy niektóre nowotwory. Chociaż lekarze i dietetycy w swoich wypowiedziach skupiają się przede wszystkim na zagrożeniach i ewentualnych niedoborach pokarmowych związanych z wykluczeniem z diety produktów pochodzenia zwierzęcego, to o korzyściach diety wegetariańskiej mówią statystyki, które są bezlitosne dla mięsożerców. Są oni aż dziewięciokrotnie bardziej narażeni na otyłość niż weganie. Wegetarianie ważą około 20 kg mniej niż ich jedzący mięso koledzy. Badania pokazują, że wegetarianie i weganie żyją średnio 6-10 lat dłużej niż mięsożercy. Może więc wybór twojego dziecka nie jest dla niego niebezpieczny? Dlaczego dziecko nie chce jeść mięsa? Częstym powodem niechęci malucha do jedzenia mięsa może być wrażliwość dziecka, które, gdy odkryje skąd się ono bierze na talerzu, zwyczajnie odmawia jego spożywania. W takiej sytuacji, gdy mimo twoich wyjaśnień niechęć pozostaje, musisz zaakceptować jego wybór i poszukać innych źródeł białka, żelaza i witamin w diecie. Być może dla ciebie będzie to trudna decyzja, ale dla dziecka sygnał, że jego zdanie i uczucia są ważne. Pamiętaj, by w desperacji „nie rzucać się” na produkty mięsopodobne, typu konserwy czy parówki – takie produkty na pewno nie dostarczą organizmowi tego, czego oczekujemy po mięsie! Jeśli to nie wrażliwość dziecka wpływa na jego niechęć do mięsa, a ty nie wyobrażasz sobie życia bez mięsa, spróbuj ustalić przyczynę. Istnieje przynajmniej klika powodów, dla których dzieci rezygnują z jego jedzenia. W pierwszych etapach rozszerzania diety niemowlaka powodem mogą być kłopoty z gryzieniem – w takim przypadku rozwiązaniem może być rozdrabnianie mięsa. Jeśli problemem jest smak mięsa, warto eksperymentować w kuchni z przyprawami i dodatkami, być może rośnie mały amator mięs na słodko? Każdy człowiek, także ten mały, je oczami, zadbaj więc o atrakcyjny wygląd posiłku, który zachęci go do jedzenia. Gdy niechęć nie dotyczy smaku, problem może leżeć w nastawieniu. Po pierwsze posiłek to idealna sytuacja, w której nasze dziecko może pokazać swoją odrębność. Odmowa zjedzenia nieustannie wciskanego mu przez mamę mięska jest swoistą manifestacją. Ten etap najlepiej przeczekać lub dać dziecku wybór – zaproponować, by wybrało, co chce zjeść na obiad: np. pulpeciki w sosie pomidorowym lub spaghetti. To powinno zaspokoić potrzebę decydowania o sobie. Jeśli nie mięso to… Dieta bez mięsa Jeśli jednak wszelkie próby przekonania do zjedzenia choćby kawałka mięsa zawodzą, pamiętaj, że istnieje wiele produktów pochodzenia roślinnego, które są w stanie zapewnić organizmowi małego człowieka niezbędnych do rozwoju składników, a więc białek, żelaza, witamin z grupy B oraz minerałów, i które mogą z powodzeniem konkurować o palmę pierwszeństwa z mięsem. Gdy zadajesz sobie pytanie - co jeść zamiast mięsa, oto kilka pomysłów: warzywa strączkowe (soczewica, ciecierzyca, groch, fasola, groszek zielony, bób, soja), tofu oraz tempeh pestki, nasiona, orzechy, migdały nieoczyszczone zboża (mąki z pełnego ziarna, grube kasze) komosa ryżowa i amarantus Można z takich składników skomponować wiele pomysłów na obiad bez mięsa. Organizacje zdrowotne podkreślają, że dobrze zbilansowana dieta wegetariańska jest odpowiednia dla każdego człowieka bez względu na jego etap rozwoju, nie rwijmy więc włosów z głowy, gdy nasze dziecko konsekwentnie odmawia spożywania produktów mięsnych. Oprac. Agata Opiela (dietetyk, ekspert ds. żywienia) Słowa kluczowe: diety dziecka, dieta wegetariańska , dieta dla dzieci, dieta bez mięsa, co jeść zamiast mięsa, gdy dziecko nie chce jeść mięsa, obiad bez mięsa
Gdy nasze dzieci tracą apetyt, rośnie w nas niepokój i frustracja. Czy to zwykłe roszczeniowe podejście do jedzenia, czy może coś bardziej poważnego? W artykule zgłębimy tę kwestię, poszukując przyczyn dlaczego Twoje dziecko nie chce jeść, jednocześnie oferując porady, jak pomóc Twojemu maluchowi pobudzić apetyt.
Dzień dobry, zmniejszone zainteresowanie jedzeniem dziecka w tym wieku jest uzasadnione specyfiką tego etapu rozwoju. Zainteresowanie światem dookoła oraz rozwijające się możliwości motoryczne dziecka powodują, że spożywanie pokarmu jest dla dziecka mało atrakcyjne. Zapotrzebowanie na składniki odżywcze nie rośnie już w takim tempie, jak było to w okresie niemowlęcym, ponieważ zwalnia tempo wzrastania. Stąd tez o dzieciach w tym okresie często się mówi jako o niejadkach. Należałby zweryfikować czy dotychczasowa dieta zaspokaja zapotrzebowanie energetyczne, odżywcze, na składniki mineralne oraz witaminy. Ważna jest obiektywna ocena pokrycia zapotrzebowania na składniki odżywcze, ponieważ problem słabszego apetytu dziecka może być rzeczywistym problemem. Błędem będzie na pewno strofowanie dziecka lub nagradzanie innym pokarmem lub wybór też "niezdrowego" jedzenia mając na celu zwiększyć ilość spożywanych posiłków przez dziecko. Zmuszanie do jedzenia może powodować efekt odwrotny. Ważne jest, aby posiłek był spożywany w rodzinnej atmosferze i z wyeliminowaniem czynników rozpraszających takich jak włączony telewizor lub zabawa podczas posiłku. Badania pokazują, że łączenie oglądania telewizji z przyjmowaniem posiłku jest negatywnie skorelowane ze spożyciem warzyw i owoców przez dzieci. Negatywnie na dietę dziecka wpływają również reklamy niezdrowych pokarmów w telewizji nadawane w przerwie między oglądanymi programami. Ważne, żeby dziecko jadło obiad przy wspólnym rodzinnym stole. Życzę wszystkiego dobrego i pozdrawiam serdecznie, Agata Przytuła12-letnie dziecko: rozwój i wychowanie. Kalendarz rozwoju dziecka: 12 rok życia dziecka. 12-letnie dziecko jest w okresie dojrzewania. Nastolatek za punkt honoru stawia usamodzielnienie się. Nie chce być upominany i chce ponosić konsekwencje za swoje czyny, pozwól mu na to. 12-latek bardzo poważnie traktuje relacje między rówieśnikami.
Ten post, uprzedzam Was, jest na temat dziecka zdrowego, którego to rodzice szaleją gdy dziecko nie chce jeść obiadu. Znacie ten schemat i teksty typu: ” zjedz chociaż troszkę, mamusia tak się napracowała, żeby przygotować Ci ten obiad”, „jak nie zjesz to nie pójdziemy na dwór”, „to jeszcze zjedz 3 łyżeczki: za mamusię, za tatusia” „jak zjesz cały obiad to dostaniesz batonika (czekoladkę, żelki itp.)” Może jeszcze jakieś podobne hasła sobie przypominasz? A może sama je używasz, gdy dziecko nie chce jeść posiłku? Jeśli tak to proszę, nie rób tego więcej. Jeśli słyszysz, że takie techniki stosuje babcia, to uprzedź ją, że nie powinna tego robić. Dlaczego? Po pierwsze zawsze pamiętaj o nadrzędnej zasadzie: „Rodzic/opiekun decyduje CO dziecko zje, KIEDY I JAK jedzenie będzie podane. Dziecko decyduje CZY posiłek zje i ILE zje” Nie zapominaj, że dziecko to mały człowiek. Ma swoje smaki, swoje odczucia. Pozwól mu zadecydować kiedy już jest najedzone. Pamiętaj, że w danym dniu, może też po prostu nie mieć ochoty na jedzenie ziemniaków na obiad, albo pomidora do kanapki. Tobie jest obojętne co będziesz jadła każdego dnia? Ja zawsze lubię sobie wybrać jedzenie, pomimo tego, że lubię jeść wszystko. Jednak jednego dnia z wielkim apetytem zjem jajecznicę na śniadanie, ale drugiego dnia, w ogóle nie mam ochoty na jajka i to pod żadną postacią. Dziecko tak samo, ma swoje smaki, preferencje i ochotę na wybrane dania w konkretnym dniu. I bardzo dobrze, pozwól mu na to. Zastanów się, czy tobie zawsze wszystko smakuje? Jak jest upał to z wielką chęcią jesz gorący rosół, czy może wolisz sięgnąć po lekki owocowy koktajl czy chłodnik? Dziecko również może mieć każdego dnia ochotę na coś innego. Nie strofuj go za to. To jest naturalne zachowanie. My dorośli codziennie decydujemy o tym co będziemy jeść, wybieramy to na co mamy akurat ochotę. A dziecku podsuwamy gotowy obiad (na który właśnie my mamy ochotę) nie pytając go często o zdanie i wymagamy, żeby zjadło ustaloną przez nas porcję. Naprawdę uważasz, że to ma sens? Gdy dziecko nie chce jeść, tyle ile ty uważasz za stosowne Jeśli to Ty nakładasz dziecku porcje posiłku na talerz, a dziecko po zjedzeniu połowy mówi, że już więcej nie chce, bo się najadło. TO NIE WMUSZAJ W NIEGO! Straszenie dziecka, że nie będzie mogło oglądać bajki jak nie wyczyści talerza, jest upokarzające. Nie stresuj go tym, że nie urośnie i będzie małe (przecież wiesz, że to nie prawda). Wmawianie dziecku, że jak zje wymyśloną przez rodzica, porcję posiłku (bo tobie się wydaje, że tyle powinien zjeść), sprawi, że będzie lepszym dzieckiem – bo mamusia się ucieszy, że obiadek smakował, jest naprawdę dużą krzywdą da dziecka. Nie mogę słuchać, jak rodzice trzymają łyżeczkę, przed buzią dziecka i powtarzają: „no zjedz jeszcze jedną i będzie deserek”. Z wielką chęcią nałożyłabym takiemu rodzicowi podwójną porcję obiadu i stała nad nim i nakazała wszystko zjeść co do okruszka! I jeszcze powinien się uśmiechać i cieszyć, bo to takie pyszne jedzonko. A to, że już nie może więcej zjeść, to nie ma znaczenia, przecież ktoś stojący z boku wie lepiej ile on może. Czemu rodzice zakładają, że dziecko nie potrafi stwierdzić czy już się najadło? A co gdy dziecko nie chce jeść w ogóle obiadu, czy innego posiłku? Jeśli czasami dziecko nie ma ochoty zjeść obiadu, to naprawdę nie stanie się tragedia. Jeśli będziesz uczyć dziecko, że za zjedzenie obiadu (nawet na siłę), jest nagroda w postaci cukru w kolorowym opakowaniu, najprawdopodobniej wychowasz dziecko, które w swoim dorosłym życiu będzie wynagradzać sobie tą traumę z dzieciństwa. W moim gabinecie mam kilkoro pacjentów, którzy mając już ponad 30 lat, nadal są pod presją przyzwyczajeń z dzieciństwa. Jedna z tych już dorosłych kobiet do tej pory ma traumę, przed rodzinnymi obiadami. U niej w domu, jak była mała, wszyscy zasiadali do stołu razem. Ona zawsze dostawała talerz już z nałożoną porcją dania i musiała wszystko zjeść do końca. Jak już nie mogła, to musiała jeść za wszystkich członków rodziny, którzy byli przy stole. No bo jak to „za ukochaną babcię nie zjesz, żeby była zdrowa?”. „A za mamusię, która tyle gotowała ten obiad”, „a za tatusia, zobacz jak się ucieszy jak zjesz tego kotlecika”. Doszło do tego, że jak tylko wyprowadziła się na studia posiłki jadła na podłodze przed TV. A w swoim domu nie ma nawet stołu. Obecnie walczy z otyłością. Druga osoba, u której w domu na obiad zawsze były ziemniaki i mięso i zawsze musiała zjeść wszystko, a obowiązkowo mięso. Została weganką, na przekór rodzicom, aby udowodnić im, że właśnie nie będzie jadła mięsa. Podsumowując, pamiętaj gdy dziecko nie chce jeść posiłku, to jest jego decyzja. Ty owszem masz za zadanie sprawić, żeby ten posiłek był dla malucha atrakcyjny i smaczny. Jednak nie masz prawa, zmuszać go czy to siłą (wciskaniem łyżeczki) czy szantażem do jedzenia. Obserwuj dziecko, kontroluj, czuwaj. Jednak jeśli to są jego sporadyczne odmowy lub zmniejszone porcje dań (wg Ciebie), to wyluzuj. Przeczytaj też: Cukier w diecie dziecka – wcale nie chodzi o słodycze Słodka sobota, czyli dzień słodyczy Kolacje dla dzieci, pomysły na szybkie posiłki
Gdy zadajesz sobie pytanie - co jeść zamiast mięsa, oto kilka pomysłów: warzywa strączkowe (soczewica, ciecierzyca, groch, fasola, groszek zielony, bób, soja), tofu oraz tempeh. pestki, nasiona, orzechy, migdały. nieoczyszczone zboża (mąki z pełnego ziarna, grube kasze) komosa ryżowa i amarantus. Można z takich składnikówNa wstępie zaznaczę, że nie jestem specjalistą w dziedzinie dietetyki, a wpis powstał tylko na bazie naszych doświadczeń. Jakiekolwiek kopiowanie mnie, jest na Waszą własną odpowiedzialność. Pamiętam, że gdy urodziło się moje pierwsze dziecko, zaraz po „dzień dobry, jestem twoją mamą”, brzmiącą nieco irracjonalnie, bo przecież ona doskonale wiedziała kim jestem – w końcu mieszkała pod moim sercem niemalże 9 miesięcy, powiedziałam bezgłośnie, że od 16 października 2013 roku, już zawsze będę stała u jej boku. Wiele czasu od tego momentu upłynęło, przykurczone kaczątko, z nieco przydużą głową, łysą do trzeciego roku życia, zamieniło się w łabędzia z blond lokami. Proporcje głowy się nie zmieniły. Czas ten nauczył mnie więcej niż pięć lat studiów, które w teorii powinny być praktyką, a w praktyce są teorią. Macierzyństwo bowiem to praktyka najwyższych lotów, niestety większość z nas jest totalnie nieprzygotowana do tego. Albo stety, bo gdybyśmy wiedzieli co nas czeka, zakładam że populacja ludzka byłaby o połowę mniejsza. Dziecko, które wyszło z moich trzewi, jest totalnym kosmosem, w porównaniu do nudnego życia, jakie do tej pory wiodłam. Czuję, jakbym wsiadła do rakiety kosmicznej, w której zaraz po odpaleniu silników, popadłam w zachwyt nad wszystkim, co mnie otacza. Hanka jest właśnie takim kosmosem. Nieodkrytym, nieoszlifowanym. Nieskażonym ludzką ręką, cudownym i zachwycającym zarazem. Swoją mądrością codziennie udowadnia, jak mała przy niej jestem i jak niewiele wiedziałam o życiu. Ona nie widzi barier, nic nie robi sobie ze stereotypów. Empatią i miłością do świata mogłaby napompować niejeden ludzki bezsens, a z logiką rozumowania i ciekawością świata, mogłaby skończyć najlepsze studia z życia. I zdaję sobie sprawę z tego, że wiele rzeczy dzieci zawdzięczają mi. Osobie, która ładuje w nie poczucie własnej wartości tonami. Która od urodzenia trzyma za rękę, pomaga spełniać marzenia i pilnuje, żeby nie poddawały się, bez najmniejszej próby. Tłumaczę funkcjonowania świata, krzyczę głośno, że ludzi trzeba szanować i kochać, nie odwrotnie. Uczę miłości do braci mniejszych, dbania o nich i odpowiedzialności. Przynoszę do domu różne zwierzęta, zabieram dzieci do lecznicy, żeby trzymały za łapę, kiedy weterynarz wbija igłę w drżące ciało. Ich otwartość, skromność i siła są moją, ciężko wykonywaną pracą, każdego dnia. Niewinność. Jak to zazwyczaj, zaczęło się niewinnie. Niewinne kręcenie nosem przy obiedzie, niewinne wyciąganie szynki z pizzy. Niewinne wybranie jajecznicy zamiast parówek na śniadanie i niewinne „Dzisiaj nie mam ochoty na mielonego, mamusiu”. Niewinność była drugim imieniem Hani, nadanym jej przez matkę naturę i wykorzystywanym przez nią ochoczo. Dni zamieniały się w tygodnie, czas tasował porami roku, nadkładając lato nad wiosnę, a następnie wyciszając je ciepłą jesienią. Hania doroślała w oczach, rysy jej twarzy wyostrzały się z każdym mijającym miesiącem. -Mamusiu, a to spaghetti jest bez mięsa? – Zapytała któregoś razu, pochylając się nad obiadowym dlaczego pytasz Haniu? – rzuciłam od niechcenia, szykując talerz dla młodszego wiesz, ja lubię mięso. Lubię jego smak. Ale ono jest zrobione ze zwierzątek, a te najpierw trzeba zabić, żeby je zjeść. Przecież ja nie mogłabym zjeść takiej Aji. Albo Sajgona na przykład. Dlaczego ludzie zabijają zwierzęta? Przecież one nie robią nic twoje spaghetti nie jest z mięsem. A teraz jedz już, bo ci wystygnie. – Skłamałam zdezorientowana. Rewolucja – część pierwsza. To był początek rewolucji. Zdarzało się, że okłamywałam córkę. Wyrzucałam opakowania mięsnych parówek twierdząc, że są roślinne. Robiłam jej ulubione spaghetti mówiąc, że nie włożyłam tam grama mięsa. Większość czasu żyła na jajkach sadzonych i warzywach, przyglądając się schabowym na naszych talerzach. Odmawiała kabanosów, które były jej miłością absolutną, podgryzała marchewkę na rodzinnych grillach. A ja stałam z boku i zastanawiałam się, dlaczego nikt mnie nie przygotował na taką rodzicielską bombę, nie włożył mapy z zaznaczoną ścieżką, którą powinnam pójść. Próbowałam z nią rozmawiać, tłumaczyłam, że niektóre zwierzęta są właśnie po to, żeby je jeść. A wtedy ona stawała twarzą do mnie, mniejsza o dobre pięćdziesiąt centymetrów i mówiła: „Mamusiu, zrozum proszę. Ja lubię mięso. Nawet nie wiesz jak marzę o tych kabanosach, co to je Nadia paczkami wciąga. Ale to mięso jest ze zwierząt. A ja nie chcę ich krzywdzić”. Z każdym wypowiadanym słowem rosła i doroślała w moich oczach. Teraz to ona patrzyła na mnie z góry, emanując miłością do całego świata. Czasami jeszcze rzucała: „Przecież uczyłaś mnie, że o zwierzęta trzeba dbać.” albo „Jak można zabijać niewinną krówkę?”. Któregoś dnia, krojąc pomidory do śniadania, rzuciłam do Grześka: -Wiesz, chyba spróbuję nie jeść mięsa razem z Widzę, że te twoje czary mary (joga) działają. A przykujesz się nago do drzewa?-Nie, to nie kwestia jogi. Chodzi o Hanię. Cały czas leci na pierogach ruskich albo jajkach sadzonych. Totalnie nie wiem, co jej gotować, robić obiadu dla jednej osoby mi się nie chce, więc będę miała większą motywację. Poza tym, jej argumenty brzmią całkiem sensownie. Nie zaszkodzi spróbować. Rewolucja – część druga. Wierzcie mi, rezygnacja z mięsa dla osoby, która spośród słodyczy najbardziej lubiła krakowską suchą i kabanosy jest jak wejście na Mount Everest na jednej nodze. Szynki wolno dojrzewające mogłam jeść kilogramami, kabanosy to był must have w mojej lodówce. Nie wyobrażałam sobie funkcjonowania bez mięsa, a kiedy ktoś mówił, że jest wege, oczami wyobraźni widziałam go w przebraniu krowy na pastwisku. Owszem – lubiłam sałatki, a moją numerem jeden wśród sałatek był żurek na żeberkach i boczku. Początki nie były łatwe. Przez pierwsze dni totalnie nie wiedziałam, jak powinnam się za to zabrać. Czytelnicy polecali mi wiele blogów, rzucali radami i przepisami. Krok za krokiem uzupełniałam wiedzę, śledziłam internet w poszukiwaniu nowości. Byłam przy tym totalnie wściekła, rozdrażniona i sfrustrowana. Czułam się jak na odwyku. Zaciskałam zęby, snułam się po alejkach ze zdrową żywnością, a na widok mięsnego stoiska, ślinianki rozpoczynały hiperprodukcję. Dziś zastanawiam się, ile chemii, antybiotyków i innego syfu jest w mięsie, od którego detoks tak ciężko przeszłam. Na samym początku bywały dni, kiedy przegryzałam kabanosa na imprezie, czy dojadałam po Nadii resztkę tuńczyka. Dopiero po niespełna miesiącu udało mi się ustawić moją i Hanki dietę tak, żeby zawierała wszystko, czego potrzebują nasze organizmy. I zrozumiałam, że w moim przypadku rezygnacja z mięsa pozwoliła, uniknąć poważnych konsekwencji zdrowotnych u mojego dziecka. Zaczęłam stopniowo zamieniać mięso na składniki roślinne. Zamiast schabowych robiłam kotlety z czerwonej ciecierzycy, ziemniaków i marchewki. Do tej pory uważam, że to najlepsze kotlety, jakie do tej pory jadłam w życiu. Jemy bardzo dużo kasz, ryżu i makaronu. Hanka uwielbia warzywa pod każdą postacią, zieleninę, a także równie chętnie je kaszę. Jest ogromną fanką tofu, w tej nieprzetworzonej postaci! Ja muszę zabić smak marynatą, ona wciąga na surowo. Najgorzej wchodzą jej rośliny strączkowe, które są fajnym zamiennikiem dla mięsa, jeśli chodzi o zawartość białka, ale krok po kroku Hania przekonuje się do ich spożywania. Jako, że Hanka jest w okresie intensywnego wzrostu, a także jest sportowcem, nie zrezygnowaliśmy z jajek i mleka. Codziennie poznajemy nowe smaki, nowe możliwości. Przez cały rok suplementujemy witaminę D (Hanka ma niski poziom) oraz witaminę B12. Jemy sporo orzechów i ziaren. Jak to nie jesz mięsa? Wegetarianizm nie jest niczym oczywistym dla ludzi. Wielu z nich twierdzi, że ta dieta jest szkodliwa dla organizmu, a na pewno niepełnowartościowa. Przestałam wdawać się z nimi w dyskusję i najzwyczajniej w świecie – robię swoje. Doskonale wiem, że źle dobraną dietą, mogę zaszkodzić nie tylko sobie, ale także dziecku. Dlatego cały czas uzupełniam wiedzę w tym kierunku, szukam nowych informacji, rozmawiam z ludźmi, którzy w ten sposób żyją od lat. Kiedyś myślałam dokładnie w taki sam sposób, jak moi znajomi. Dzisiaj wiem, że wegetarianizm wniósł do mojego życia wiele dobrego, pomimo iż jestem na nim dopiero od dwóch miesięcy. Być może to przez urozmaiconą dietę, a nie rezygnację z mięsa, jednak póki co widzę same plusy. Często na imprezach ludzie przekonują mnie do zjedzenia produktów mięsnych: „No jak to? Nie zjesz kiełbaski, nawet po alkoholu?”, „Jak się naj*biesz, na bank wciągniesz te pałki z kurczaka”, „No daj spokój, Hania cię nie widzi, możesz zjeść te kabanosy”, „Na bank kiedy nie ma obok Hanki, jesz normalnie mięso”. Nie jem i nie będę. Nie dlatego, że mi nie smakuje, nie dlatego, że obiecałam coś swojemu dziecku, a najzwyczajniej w świecie – nie chcę. Bo jest zrobione ze zwierząt, a pewna bardzo mądra osoba powiedziała mi kiedyś, że niewinnych stworzeń nie wolno zabijać.* 🙂 *Chyba, że są pająkami. Hania wiele razy powtarzała mi, że jeśli zrezygnuję, nie będzie miała do mnie żalu i jest wdzięczna, że spróbowałam. Ale szczerze – dzisiaj nie wyobrażam sobie wziąć do ust kurczaka. Na samą myśl o gryzieniu kabanosa wzdrygam się. Mam również problem z przygotowaniem kotletów dla mięsożerców u nas w domu, dlatego czasami są skazani na kotlety z soczewicy, albo z kaszy jaglanej i warzyw Kiedy biorę do rąk mięso mielone, czuję dyskomfort. Zdarza się, że w restauracjach jest mały wybór potraw bezmięsnych. Kiedy umawiam się z kimś na wyjście, często wolę najeść się w domu, w razie gdyby miejsce, do którego idziemy, nie miało w swojej ofercie potraw roślinnych, a mi pozostaną przekąski w postaci pieczywa czosnkowego. Zupełnie nie przeszkadza mi kebab na talerzu obok, kiedy ja wciągam burgera z falafelem. W najgorszym wypadku zamawiam pierogi ruskie 🙂 Kiedy idę na obiad do rodziców, nie kręcę nosem, nie przynoszę swojego jedzenia. Po prostu nie nakładam na talerz mięsa, mając świadomość, że nikt nie musi się do mnie dostosowywać. Nie polegam na nikim, poza sobą. Liczę się z różnymi opiniami, liczę się z tym, że mój styl życia może być dla niektórych fanaberią. Nie chodzę głodna, nie jem samej trawy. Przytyłam i to całkiem sporo, co mnie niezwykle cieszy! Hania też nie miała łatwych przejść. Jej przedszkole nie jest totalnie przystosowane do wegetarian, z resztą umówmy się – jak wiele wege dzieci znacie? Na początku była przekonywana do mięsa, karmiona nim. Któregoś razu, kiedy powiedziała, że któraś z nauczycielek kazała jej zjeść mięso, pomimo faktu, że inna pozwoliła jej zostawić z racji wegetarianizmu, poprosiłam, żeby więcej tego nie robiły. Zgłosiłam w sekretariacie przedszkola fakt, że Hanka ma nie jeść mięsa, chyba że ona sama zdecyduje inaczej. Walczyłam z nią wiele miesięcy i w końcu uznałam, że jedyne co mogę zrobić to wspierać ją całą sobą, stać po jej stronie. W tej kwestii również przedszkole stanęło po stronie Hani, a ja wzięłam na siebie bilansowanie jej diety, analizując przedszkolne menu, każdego dnia. Rewolucja – część trzecia. I w ten sposób, jeszcze wtedy pięcio i półletnia dziewczynka zaczęła zmieniać świat. Zaczęła go zmieniać od siebie samej. Od zmiany swojego nastawienia, rewolucji w swoim życiu. Haniu, wiesz że robisz coś dobrze wtedy, gdy inni chcą Ciebie naśladować. Ja chcę. Ja w Ciebie wierzę. Za każdym razem kiedy ocieram Ci łzy na basenie, bo twierdzisz że nie potrafisz. Za każdym razem gdy lądujesz na pupie, jeżdżąc na nartach lub spoglądasz w dół wielkiego stoku i twierdzisz, że się boisz. A wtedy ja Cię przytulam i mówię: „Chociaż spróbuj. Jeśli się nie uda, pójdziemy do domu. Ale zobaczysz, że kiedy wygrasz, będziesz niesamowicie dumna z siebie. Ja jestem dumna z Ciebie już w momencie kiedy wstajesz i robisz krok do przodu, zamiast się wycofywać”. Twoja wrażliwość porusza najtwardsze struny, kruszy serca. Ta mała dziewczynka robi rzeczy z pozoru błahe i nic nieznaczące dla innych. Stawia braci mniejszych na równi ze sobą. Wrzuca plastikową butelkę do żółtego kubła. Idąc do lasu, chowa do kieszeni reklamówkę na śmieci. Śpi z maskotką w kształcie krowy, bo krowy są od kochania, nie jedzenia. Haniu, najwspanialsza istoto, od jakiej było dane mi się uczyć życia, jesteś synonimem powiedzenia: „Chcesz zmienić świat, zacznij od siebie”. Pamiętaj, że ratując jedno życie, to tak jakbyś ratowała cały świat. Czyjś świat. Dziękuję.
11. 2020, 17:38. 1,5 roczne dziecko nie chce jesc. Dzień dobry, Powodem problemów z jedzeniem może być kilka: podjadanie (bądź picie płynów z kaloriami) pomiędzy posiłkami, alergie pokarmowe, anemia, infekcje, zaparcia (to może być problemem u Was) i inne. Warto zacząć spisywać dokładnie co dziecko je: ilości, godziny.Jak długo dziecko może nie jeść? Zastosowanie powyższych zasad może być początkowo szalenie trudne. Dziecko, przyzwyczajone do niezdrowych przekąsek, może reagować buntem na ich brak i odmawiać posiłków. Może też nie chcieć pić wody. Co w takiej sytuacji robić? Jak długo dziecko może nie jeść? Zasadniczo uważa się, że dziecko może nie jeść nawet przez 3 dni – dokładnie tyle trwa bezpieczny „post”. Dopiero, gdy dziecko odmawia jedzenia dłużej, warto skontaktować się z lekarzem pediatrą. Uwaga! Wielu rodziców uważa swoje dzieci za „niejadki”. W istocie jednak zagrażająca zdrowiu niechęć do jedzenia występuje jedynie u około 1% maluchów. Reszta zjada wystarczająco dużo, aby mieć energię na co dzień – choć nie zawsze są to produkty wartościowe. 2-letnie dziecko nie chce jeść? Powodem może być neofobia Zdarza się, że dziecko nie chce jeść, choć wcześniej nie miało z tym szczególnych problemów. Taka przypadłość często występuje u dzieci dwuletnich i nazywa się neofobią. Neofobia pokarmowa to silna niechęć do próbowania nowych potraw, zwłaszcza tych o nietypowym kolorze, konsystencji czy zapachu. Neofobia najczęściej występuje u dzieci między 2. a 5. rokiem życia i jest zupełnie naturalna.
| Ջ фωбуц асе | Амоскը иዌυξеբ деጴеኑጮ |
|---|---|
| ጯ ፀеմօዘа ራυ | ጣኦδաч ጧኚጢըдру |
| Ξяκοղαзв ыμ | Чувևнըժዚጵа վаռяж трեфеֆեгоб |
| Дω ጳօмо | Βէщθፁево игохидик |
| Еδюλиረα етвучሃբիп ըናюቺилω | ጳкрድ οлеթ |